Globalizacja vs. nearshoring – czy warto jeszcze szukać dostawców bliżej?

Przez chwilę wydawało się, że era globalizacji dobiega końca. Dziś dane są bezlitosne: dystans handlowy rośnie. Jak w tym układzie odnaleźć się firmom e-commerce i podjąć trafne decyzje?

Globalizacja vs. nearshoring – czy warto jeszcze szukać dostawców bliżej?
Katarzyna Leszczak 8 kwietnia 2025

Globalizacja wciąż popularna?

Właściciele e-commerce z pewnością pamiętają, jak pandemia i kolejne zakłócenia w łańcuchach dostaw obudziły debatę o skracaniu dystansu między produkcją a rynkiem zbytu. Nearshoring – przenoszenie procesów bliżej klienta – miał być odpowiedzią na logistyczny chaos i geopolityczną niepewność. Polska, Czechy, Rumunia – wszystkie te kraje widziano jako nową bazę przemysłową dla Europy. Te nadzieje nie były bezpodstawne – koszty pracy wciąż są tu atrakcyjne, infrastruktura się rozwija, a lokalizacja geograficzna działa na korzyść. Jednak dziś raport DHL Trade Atlas 2025 jasno pokazuje, że światowy handel nie tylko nie wyhamował – on nabiera rozpędu. Średni dystans handlowy osiągnął rekordowy poziom 5000 kilometrów, a udział wymiany wewnątrzregionalnej spadł do 51%. To sygnał, że firmy – zamiast inwestować w lokalną produkcję – wciąż wybierają dalekie, ale bardziej kosztowo efektywne lokalizacje. Indie, Wietnam, Filipiny i Afryka Subsaharyjska – to nowe centra produkcyjne, które przyciągają kapitał, podgryzając nawet tak ugruntowane rynki jak Chiny. Ten trend jest szczególnie istotny dla branży e-commerce, gdzie marginesy bywały zawsze napięte, a przewaga często zależy od optymalizacji każdego ogniwa łańcucha dostaw. Tam, gdzie liczy się skala i cena, firmy nadal stawiają na offshoring. Z kolei regionalizacja, mimo że atrakcyjna z punktu widzenia logistyki i szybkości, bywa zbyt droga w realizacji, by konkurować z azjatyckimi fabrykami.

Nearshoring — czy to trudna praktyka?

Nie oznacza to jednak, że nearshoring przeszłość. Nadal są obszary, gdzie ta strategia ma głęboki sens – zwłaszcza dla marek premium, które stawiają na jakość, kontrolę i czas reakcji. E-sklepy oferujące personalizowane produkty, produkty szybko rotujące, sezonowe kolekcje – one często nie mogą sobie pozwolić na kilkutygodniowe czasy dostawy z Azji. Dla nich bliskość producenta to realna przewaga konkurencyjna, a nie tylko hasło marketingowe. W tym kontekście Polska może jeszcze odegrać istotną rolę. Mamy nie tylko dobre zaplecze produkcyjne, ale i coraz silniejszy sektor usług wspierających – logistykę, transport, magazynowanie, IT. Co więcej, bycie w Unii Europejskiej oznacza dostęp do jednolitego rynku i uproszczonych procedur. To elementy, które mogą skusić niejednego inwestora – o ile trend regionalizacji wróci na dobre. Ale właśnie tu leży problem: nearshoring nie może funkcjonować w oderwaniu od globalnych realiów. Wysokie koszty pracy, niedobory kadrowe, rosnące ceny energii – to wszystko działa na niekorzyść relokacji produkcji do Europy. Dopóki fracht morski z Azji nie wzrośnie radykalnie, a ryzyka geopolityczne nie zmuszą firm do radykalnych decyzji, wielu przedsiębiorców będzie trzymać się znanego modelu – produkcja daleko, sprzedaż blisko.

Jeżeli szukasz wsparcia prawnego swojego e-biznesu

zapoznaj się z bogatymi pakietami usług jakie mogą sprostać Twoim oczekiwaniom

Offshoring wraca do łask. Ale czy to bezpieczne?

Powrót do offshoringu nie oznacza jednak powrotu do starych błędów. Dziś firmy lepiej rozumieją ryzyka – i choć dystans handlowy rośnie, nie oznacza to ślepego zaufania jednej lokalizacji. Właśnie dlatego coraz więcej przedsiębiorstw e-commerce działa hybrydowo: część produkcji zostaje w Azji, część przenosi się bliżej klienta. Takie podejście pozwala nie tylko zdywersyfikować ryzyko, ale i elastycznie reagować na zmieniające się warunki – polityczne, ekonomiczne czy rynkowe. Warto też wspomnieć o zmianach w strukturze offshoringu. Coraz mniej mówimy o jednej dominującej lokalizacji (kiedyś były to Chiny), a coraz więcej o rozproszonym modelu „China+1” czy nawet „Asia+2”. W tym układzie Wietnam, Indie, Indonezja, a nawet Meksyk, stają się elementami większej układanki. To także odpowiedź na rosnące napięcia handlowe – zwłaszcza na linii USA–Chiny – i chęć zabezpieczenia się przed przyszłymi kryzysami. Z punktu widzenia e-commerce ważne jest jedno: nie ma dziś jednej dobrej odpowiedzi. Nearshoring może pomóc skrócić czas dostaw i poprawić jakość obsługi klienta, ale kosztuje. Offshoring daje przewagę cenową i skalę, ale niesie większe ryzyko. Firmy, które będą potrafiły zbudować elastyczny, odporny i wielowariantowy łańcuch dostaw, zyskają nie tylko przewagę operacyjną – ale też większą odporność na to, co nieprzewidywalne.

Wybór między nearshoringiem a offshoringiem to nie zero-jedynkowa decyzja, tylko proces, który powinien wynikać z dokładnej analizy. Globalizacja nie tylko trwa, ale wchodzi w nową fazę. Świat się nie kurczy – on się zmienia. Kto to zrozumie i zareaguje, ten wygra.

Czy ten artykuł był przydatny?

Udostępnij: